
Dobry humor podstawą dobrej gospodarki.
Nastroje społeczne, nastroje inwestorów, panika, optymizm – czy to opis niesfornego przedszkola, czy gospodarki światowej. Trudno nie odnieść wrażenia, że dawne zawołanie domagające się chleba i igrzysk zostało zastąpione przez żądania dobrego samopoczucia i rozrywki. Jak na dziedzinę tak szczodrze szafującą liczbami zabawne jest, jak częśto ekonomia posługuje się terminami, które bardziej pasowały by do podręcznika o wychowywaniu i opiece nad dziećmi.
Dziecku trzeba na wiele pozwalać, ale powinno się ono czuć dobrze. Nie można dopuścić, by zrobiło sobie krzywdę, ale wszelkie zakazy są również niemile widziane. Nagrody są pożądane, odwrotnie niż kary, budzące święte oburzenie tych, którzy w sprawę nie muszą być angażowani. Tak kształtuje się niemowlę – i rynki finansowe.
Tę głęboką potrzebę dobrego samopoczucia - i wpływ tegoż na bogactwo narodów - dobrze pokazuje sukces pierwszego czarnoskórego prezydenta USA, który zwyciężył w wyborach powtarzając bez przerwy „potrafimy” i „zmiana”, co w polskich warunkach można by przetworzyć na uniwersalne „wszystko będzie dobrze”. Dodaje to brutalnemu światu polityki swoistego humanizmu – czasami, po prostu warto do uśmiechać. Bardzo uśmiechać.
Jak mówił klasyk, „Czucie i wiara silniej mówi (...) niż mędrca szkiełko i oko”.
Wiara czyni cuda, a tzw. nastroje decyduje o indeksach giełdowych.