6 lutego 2016

Polacy Starego Testamentu

Mieszko I się pomylił. Ochrzcił nas nie w tej wierze, co trzeba. Zapisał nas do religii, której nie da się wyznawać pomiędzy Rosją a Niemcami. Potrzebowaliśmy religii dla kraju, który jest otoczony wrogami. Religii, która pomaga wygrywać wojny sześciodniowe z zaborcami. Religii, która pomaga, a nie wymaga. Tak, właśnie tej. Tak naprawdę od tysiąclecia wyznajemy judaizm.

Oczywiście, to judaizm bez Żydów; nie oni są tu ich tematem, nie oni są ważni. Ważny jest ich Bóg. W Bogach są świetni, powinniśmy sprawić sobie takiego samego. Nie przejmujmy się autorstwem. Mercedesy też cenimy, choć nienawidzimy ich nazistowskich twórców. By przesiąść się do Mercedesa, nie trzeba być nazistą. Mercedes jest po prostu lepszy; wybierzmy więc to, co jest lepsze, zamiast wjeżdżać w kolejne stulecie nadstawiającym drugi policzek gruchotem.

Wierzymy Jahwe, a nie Jezusowi. Jahwe jest niepokorny, niezłomny, jest grzmotem na pustyni, płomieniem i potopem, zamachem bombowym, Bogiem obrony swoich Rodzin przed rodzinami innych ludzi, bogiem Izraela, a przy okazji — Polaków. To jego pomocy potrzebujemy, pod jego ochronę się uciekamy. Bo nie chcemy uciekać, chcemy walczyć.

Czy odwieczne konflikty polsko-żydowskie nie są rywalizacją dwóch braci. Nasz antysemityzm, choć istniał, zawsze wyglądał nieco inaczej niż w pozostałych krajach. Do nas uciekali ci, którzy stali się potem bojowym narodem współczesnego Izraela, sam Izrael ma w dużej mierze polskie korzenie. Zamiast

Nie lubią Arabów, chcą mieć bombę, przedkładają tradycję nad wszystko, nawet, gdy pozostała już z niej tylko forma — poznajecie? Tak, to Żydzi. Tak, to Polacy. Powinniśmy nawrócić się nawzajem, przenieść Jerozolimę do Warszawy i rozpocząć podbój świata, o którym myślimy od zawsze, my z wąsami, oni z pejsami.

A wtedy lękajcie się, bogowie pokoju, mruczanych medytacji i bogacenia się na handlu kolonialnym. Dwa narody wybrane nie dadzą wam wyboru.