24 lutego 2016

Polska to Ameryka bez broni

Przejęliśmy od Ameryki większość wad, nie kopiując żadnej zalety. Pisząc 'Ameryki', mam na myśli oczywiście Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, ale czy trzeba to wyjaśniać? Zapatrzenie w siebie to jedna z przejętych wad.

Około ćwierć wieku zajęło nam zbudowanie systemu dwupartyjnego, gdzie partii nie tworzą politycy, a pogardzający sobą nawzajem ludzie uważający się za zdrową większość. W skali kraju to zaskakująco niewielkie grupy (30% z 50% wyborców), ale ich siłą jest to, że poza sobą nawzajem nie mają żadnej alternatywy. Żadna trzecia grupa nie utrwaliła się.

Paradoskalnie, to właśnie niewielki rozmiar pozwala im czuć się w Polsce jak u siebie. Dla zdrowej większości kraj jest przestrzenią prywatną, a nie publiczną. Dlatego tak naturalny jest brak tolerancji; jeśli własna ulica jest tak samo intymna jak własna kuchnia, zrozumiałe jest, że wyznaczamy zakazy poruszania się czy manifestowania poglądów i tu, i tu. Nikt nie może przecież tłamsić mojej prywatności na ulicy.

Tak jak Ameryka, jesteśmy świeżą demokracją. Szybko przyjęliśmy konstytucję, daliśmy przykład innym, a potem przestaliśmy się nią zajmować. My podzieliliśmy się pomiędzy Rosję, Austrię i Niemcy, a Ameryka na Południe i Północ. Mamy ambicję przewodzenia obecnie i historię bycia przywódcą, do której chętnie wracamy. Historia przywództwa Ameryki dopiero zaczyna się kończyć, nasza skończyła się wraz z przehandlowaniem wolności szlacheckich za niepodległość (w efekcie czego nie dostaliśmy ani wolności, ani niepodległości).

Tak jak Ameryka, wierzymy w siebie i w Boga, nie mogąc uwierzyć w to, że inni szczerze wierzą w coś innego. Te inne rzeczy robią na nas wrażenie jakiegoś politycznego podstępu. Ta obca, 'kocia wiara' luteranów, muzułmanów czy ateistów to w gruncie rzeczy tylko ruch społeczny, rewolucyjny bądź militarny. Nie ma przecież innego Boga niż Bóg; wierzący w innych Bogów muszą mieć jakiś tajny plan. My oczywiście tego planu nie mamy.

Oczywiście, to przekonania tylko części Polaków; pamiętajmy jednak o idei zdrowej większości. My również mamy nasz pas biblijny, regiony kraju, gdzie ludzie są bliscy niebu, a niechętni obcym. Niebiańskie wartości mają dawać wielkość ich wyznawcom, w praktyce jednak wielkie osiągnięcia nie wynikają z przyjęcia konkretnego wyznania bądź zasad. Na ziemskim padole na materialną nagrodę mogą liczyć tylko wyznawcy materialnych wartości.

Mamy więc niewielką kopię USA, z jej wartościami i podejściem do polityki, ale bez jej rozmiaru, położenia i potencjału militarnego. Czym mogły by być USA bez jej wojska, ludności i układu geopolitycznego (łącznie z zajmowanymi złożami naturalnymi)? Strach zadawać i odpowiadać na takie pytania.

A jednak, taki właśnie kraj sobie stworzyliśmy. Dwa Mało Zjednoczone Stany Rzeczpospolitej Polskiej.