2 października 2016

Pałuba

Oddani zwolennicy PiS-u – tacy, którzy nie zmienią zdania – za wszelką cenę próbują stworzyć sobie jakąś symboliczną kukłę reprezentującą PZPR, by jeszcze raz, tym razem krwawo, dokonać przeniesionej i zasłużonej według nich zemsty na rządcach podporządkowanej ZSRR Polski. To zemsta bezsilnych, bo nie odegramy się już nigdy na tych, którzy zawinili nam w latach 1939-89.

Potrzeba odpłaty za krzywdy jest jednak ogromną, niegasnącą bez świadomego wysiłku emocją. Polscy antykomuniści, jak sami siebie nazywają, biorą więc każdego, kto im pasuje do roli wroga, i na siłę, jak manekina, malują radziecką szminką. Nakładają tej pałubie cudze ubrania tylko po to, by choć przez chwilę poczuć, że mogą odnieść nad tamtą Partią prawdziwe – według nich – siłowe zwycięstwo. Bez kompromisów, bez okrągłości i rozmów! Tej Partii jednak nie ma, i zapewne takiej, jak ją sobie teraz wyobrażają, nie było.

Szminkowanie na siłę i przeniesienie agresji nie da jednak żadnej ulgi. To, co bolało, będzie boleć, dopóty nie zechcemy zamknąć tamtego okresu. Zły czar czerpie siłę z tego, że nie da się jednej części wspomnień podsycić, a drugiej zgasić.

Jeśli pożegnamy się z rolą ofiary, odejdą i kaci.