9 października 2016

Teraźniejszyzm,
choroba chwili

Teraźniejszyzm to największy, trwający tylko chwilę problem naszych czasów.

Teraźniejszość jest dyrektorem życia, ale przyszłość jego zarządem, a przeszłość skarbnikiem. Lekceważąc obie połowy życia, dostajemy tylko to, co leży pomiędzy nimi. Chwilę, to, co minęło około słowa „dyrektorem”.

Teraźniejszyzm to dyktatura sekundnika. Dyskryminacja absolutnej większości wszystkiego, co się nam wydarza.

To nie o przyszłość należy się martwić. To nie przeszłość jest źródłem traum. Wszystko bierze się z jednego wielkiego teraz, w którym ugrzęźliśmy, nie mogąc się ruszyć w żadną stronę.

Teraz trwa od 4 do 100 minut. Tak ustalili amerykańscy naukowcy, nie ma czasu sprawdzać tego dalej. Krótszy okres umyka rozproszonej uwadze, dłuższy wymaga już planowania, które się nie udaje ze względu na to rozproszenie. Wspomnieć należy od rozproszeniu uwagi, które powoduje wpadanie ciągle w te same zdania. Kto ma pamięć złotej rybki, ma również jej rozum.

Jeśli żyjesz chwilą, to nie pamiętasz już, po co zacząłeś to czytać. „Chwilo, trwaj” to nie to samo co „carpe diem”. Kluczowe jest to „trwaj”.